Kronika

 

 

5-13 kwietnia 2008 r., Członków Związku Szlachty Polskiej z Bydgoszczy i okolic wyprawa na Inflanty!

Skoro tylko nadeszła wiosna, przynajmniej ta kalendarzowa, szlachta bydgoska zrzeszona w Związku Szlachty Polskiej, a przynajmniej jej znaczna część, wyruszyła na Inflanty.

Głównym organizatorem wyprawy było Bractwo Inflanckie. W sumie jechało nas 15 osób + 2 dołączone na Łotwie. Z tego do Bractwa należało 13, do Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” II Bydgoszcz - Fordon 5 i do ZSzP 3. Suma oczywiście nie może się zgadzać, bo niektórzy należeli do wszystkich trzech organizacji, inni do dwóch lub jednej, a byli i tacy, którzy do żadnej nie należeli.

Wyjazd, jak co roku już od 7 lat, miał między innymi na celu bliższą integrację z Polakami mieszkającymi na ziemiach dawnych Inflant, także zbieranie materiałów do dalszych publikacji na łamach literacko – naukowego miesięcznika Świat Inflant, wydawanego przez Bractwo, lub chociażby zaznaczenie naszej obecności na ziemiach, które ongiś przez 150 lat należały do Polski. Dlatego też i trasa wyprawy, którą podaję poniżej, nie była typowa dla wycieczek turystycznych.

Nie mam oczywiście zamiaru opisywać atrakcji turystycznych, z którymi można się zapoznać czytając liczne przewodniki. Myślę jednak, że może być interesująca krótka informacja na temat kilku zdarzeń i czasem przypadkowych spotkań, które czekały na nas na tej interesującej drodze.

LITWA – ŁOTWA – ESTONIA

5 – 13 kwietnia  2008 r. Trasa 3500 km

Miejscowości zwiedzane wytłuszczono, noclegi podkreślono.

Bydgoszcz – Ciechanów – Łomża – Suwałki – Kowno – Kiejdany – Bowsk (Bauska) – Mitawa ( Jelgava) – Ryga – --Diament (Daugavgriva) – Ryga x 2 – Kircholm (Salaspils) – Doles – Limbażi – Parnawa (Parnu) – Rewel (Tallinn) – Sfumfi – Suurupi – Keila Joa (wodospad na rz. Vaana) – Keila – przylądek Pakriivem – Paldiski – Padise – Hapsal (Haapsalu) – prom na wyspę Dago (Hiiumaa) – Heltermaa – Suuremeaa – Heelamaa – Kardla – Takhuna – Reigi – Kopu – przylądek Ristnanina – Emmaste – Kaina – Heltermaa – prom – Haapsalu Laikula – Virtsu – prom na wyspę Muhu – Kuivastu – Linause – groblą na wyspę Ozylia (Saaremaa) – Angla – jez. Kaali –przylądek Sorve –Kuressaare – prom – Virstu - Leal (Lihula) – Haapsalu – Parnawa (Parnu) –Limbażi – Park Narodowy Gargas – Ryga – Skaistkalne – Birże (Birzai) – Poniewież (Panevezys) – Kowno – Suwałki – Augustów - Bydgoszcz.

W Mitawie (łotewska nazwa Jelgava), przy katedrze przypadkowo spotkaliśmy pracującego tam księdza Wiktora z Łotwy, który jednak był jakiś czas w Polsce 
i dobrze zna nasz język.. Dowiedzieliśmy się, że parafia liczy 18 tysięcy wiernych, ale, jak zaznaczył kapłan, nie wszyscy regularnie chodzą do kościoła. Można powiedzieć, że obie „strony” były zadowolone z tego spotkania. Ponieważ była niedziela, chętnie skorzystaliśmy z zaproszenia na mającą się wkrótce rozpocząć mszę świętą. Próbowaliśmy przy tym utargować jak długa ma być msza.

- Pewnie pół godziny ?
Ksiądz milczy i tylko się uśmiecha.
- To może 45 minut?
Nadal się uśmiecha i w końcu powiada: Jak chcecie to możecie iść do cerkwi, tam msza trwa 3 godziny.
Poszliśmy do kościoła. Msza wraz z modlitwami po niej trwała półtorej godziny.

Nikt jednak, jak sądzę, nie żałował tego czasu. Przynajmniej ja byłem bardzo wzruszony i doznałem głębokich przeżyć Nie tylko ze względów religijnych, ale z powodu na odmienność jaką tu spotkałem, w stosunku do tego co znam u nas. Kościół był zapełniony, w znacznej mierze ludźmi młodymi i dziećmi. Msza była odprawiana po łotewsku, a śpiewy bardzo różniące się od znanych u nas, inne melodie, jak mi się zdało, bardzo piękne. Z późniejszych naszych rozmów, opinia była podobna: uderzyła nas autentyczna pobożność i skupienie modlitewne miejscowych ludzi. Także poznany wcześniej ksiądz ujął nas tym, że na wstępie powitał naszą grupę wobec wszystkich po łotewsku i po polsku, później streścił nam w naszej mowie treść Ewangelii o Dobrym Pasterzu, a do modlitwy wiernych włączył też intencję o naszą szczęśliwą i owocną dalszą drogę po Inflantach.

Ja miałem dodatkowy powód do zadumy. Mogłem sobie wyobrazić jak mój dziadek wraz z całą rodziną, także z mym przyszłym ojcem, gdy przez 27 lat mieszkali w Valdze, gdzie nie było wówczas katolickiego kościoła, jeździli w miarę możliwości do Rygi lub Dorpatu i tam uczestniczyli w podobnych nabożeństwach.

Księdza Wiktora spotkaliśmy, znowu przypadkowo po raz drugi, gdy już wracaliśmy do kraju przez Skaistkalne. Ta przygraniczna miejscowość (Łotwa/Litwa) jest mało znana, bo do niedawna nie było tam dla cudzoziemców przejścia granicznego. Znajduje się zaś w niej Sanktuarium Misyjne, obsługiwane przez trzech Paulinów z Częstochowy W tym czasie, gdy przejazdem zajrzeliśmy tam na pół godziny, przyjechał też ks. Wiktor z Mitawy z grupą pielgrzymkową.

- - - - - - - - - - - - -

W Rydze odwiedziliśmy Polską Szkołę Ogólnokształcącą im. Ity Kozakiewicz. Po Szkole oprowadzał nas jej v-ce dyrektor. Podobnie jak przed rokiem, gdy zwiedzaliśmy szkołę w Rzeżycy (Rezekne), także tu byliśmy zafascynowani panującą atmosferą i porządkiem. Uczy się w niej 350 dzieci i młodzieży, od klas przedszkolnych do maturalnych. Wiele nauczycielek przyjechało do pracy z Polski. Niektóre przedmioty są oczywiście wykładane w języku polskim (język, historia Polski, geografia Polski i inne), a część w j. łotewskim. Wiele dzieci, choć w większości są pochodzenia polskiego, z językiem ojczystym spotyka się dopiero tutaj, zaś w ich domach rozmawia się po łotewsku lub po rosyjsku. Jak nas poinformowano, 58% Polaków na Łotwie używa na co dzień języka rosyjskiego.

Do Szkoły dodatkowo uczęszcza też grupa osób dorosłych. W auli na ścianie frontowej po lewej stronie widnieje duże godło Łotwy i flaga, a po prawej stronie takiż polski orzeł i flaga polska. Na egzamin maturalny przyjeżdża specjalna komisja z Warszawy. Matura umożliwia studia zarówno na Łotwie jak i w Polsce, tak pod względem prawnym jak i z powodu posiadanych umiejętności. Na Łotwie jest 5 podobnych szkół polskich. 

Politechnika Ryska rozpoczęła swą działalność w 1862 roku i dotrwała pod tą nazwą do roku 1918, z tym, że w czasie 1. Wojny Światowej, na okres 1915 – 1818 była przeniesiona do Moskwy. W roku 1918  uczelnia w części powróciła do Rygi i rok później została przekształcona w Ryski Uniwersytet. O ile na Politechnice początkowo były jedynie przede wszystkim wydziały chemiczny, rolniczy i ogólno- inżynierski (budowlany), po zmianie na Uniwersytet przybywały nowe kierunki studiów: fizyczno – matematyczny, biologiczny, geograficzny, a nawet medyczne i humanistyczne.

Na przełomie XIX/XX w studiowało tutaj wielu Polaków. Szacuje się, że stanowili oni nawet 25 – 30 % ogółu studentów. Także wielu profesorów było polskiego pochodzenia. Do roku 1896 językiem wykładowym był niemiecki, zaś potem, z ukazu cara, rosyjski.

Tutejsza polonia wraz ze związanymi z nimi pracownikami Uniwersytetu z okazji przyjazdu naszej grupy zorganizowali Konferencję Naukową pod tytułem „Polsko – Łotewskie tradycje dyplomacji”. Referaty (wypowiedzi) w języku łotewskim były tłumaczone na j. polski.  Ze strony Polonii między innymi pan Edmund Fiskowicz omawiał związki Polski z Łotwą oraz mówił o organizacji polskiego szkolnictwa  na Łotwie od roku 1950 do czasów obecnych.

Także z naszej strony 4 osoby wystąpiły z wcześniej przygotowanymi referatami.

Dr Andrzej Bogucki h. Awdaniec – Przedstawiciel Regionalny Związku Szlachty Polskiej w Bydgoszczy mówił o historii Towarzystwa Gimnastycznego Sokół, która to organizacja miała także gniazda na Łotwie. Przypomniał też o gen. broni Władysławie Andersie (1892 – 1970), Naczelnym Wodzu Polskich Sił Zbrojnych w latach 1944 – 45, który także studiował w latach 1911 – 14 na Ryskiej Politechnice. W gmachu Uczelni jest muzeum (sala pamięci) poświęcona gen. Andersowi, a na ścianie tablica pamiątkowa.

Paweł Gąsiorowski, przewodniczący Towarzystwa Heraldyczno – Genealogicznego w Bydgoszczy, mówił o herbie Bractwa Inflanckiego.

Wojciech Sobolewski z PTTK i jako pracownik Urzędu Miasta w Bydgoszczy mówił o ochronie pamięci narodowej w Polsce i na Łotwie. Z jego inicjatywy przed kilkoma laty odnowiono pomnik w Kircholmie.

Stefan Pastuszewski z Bydgoszczy, Wielki Mistrz Bractwa Inflanckiego zreferował sprawę wkładu Polaków w kulturę na Łotwie.

Tu czas by przypomnieć, że na Wydziale Chemii Ryskiej Politechniki studiował Ignacy Mościcki h. Ślepowron, późniejszy prezydent polski w latach 1926 – 39.  Zapisany jest on w księdze studentów (po rosyjsku) pod numerem 3041. Opowiedziano nam związaną z tymi studiami taką ciekawą historię. Otóż przed 8 latami robiono na Uniwersytecie porządki i wyrzucono obok śmietnika stertę papierów. Jeden z polskich pracowników przez ciekawość wziął z tego 30 dokumentów i zaczął przeglądać co one zawierają. W ten sposób znalazł wśród nich pracę dyplomową Ignacego Mościckiego! Mieliśmy w ten sposób okazję obejrzeć oryginał pracy: format A4, napisana odręcznie po niemiecku, w czarnej sztywnej oprawie z napisem 1891, objętość 16 stron.

W tym miejscu spotkał mnie i także Andrzeja Boguckiego wyjątkowy zaszczyt. Uznano, że właśnie nam, jako jedynym posiadającym w grupie, która przybyła z Polski stopnie naukowe, należy wręczyć po jednej kopii pracy Mościckiego, co też uroczyście uczyniono.

Warto zaznaczyć, że Ignacego Mościckiego, ze względu na jego działalność w dysydenckich organizacjach studenckich, władze carskie nie dopuściły do obrony pracy. Mościcki wyjechał do Szwajcarii i tam dopiero uzyskał dyplom inżyniera.

Na marginesie jeszcze dodam, ze jeszcze dwóch innych przyszłych prezydentów 2. RP było związanych z Łotwą:

Gabriel Narutowicz kończył gimnazjum w Lipawie, zaś Stanisław Wojciechowski gimnazjum w Mitawie (Jelgawie).  Wspomnę też, że inż. Stanisław Kierbedź zaprojektował most nie tylko dla Warszawy, ale też most kolejowy przez Dźwinę.

- - - - - - - - - - - - - - - -

Kircholm. W odległości około 18 km na wschód od Rygi, jadąc szosą wzdłuż Dźwiny w stronę Dyneburga, znajduje się mała wieś Salaspils, znana raczej pod nazwą Kircholm. Tu właśnie w 1605 r. Jan Karol Chodkiewicz, stojący na czele 3 tysięcznego wojska polskiego i litewskiego, rozgromił 11 tysięczną armię szwedzką. Zwycięstwo to było nie tylko przykładem męstwa oręża polskiego, ale i genialnej strategii jej wodza. Przede wszystkim Karol Chodkiewicz sam obrał wygodne dla nas miejsce  pola bitwy i czekał na wroga, zaś nierozsądny król szwedzki Karol IX kazał swym wojskom całą noc w deszczu i po błocie brnąć z Rygi, by dotrzeć w to miejsce. W tej sytuacji, po zwykłych w tym czasie podjazdach harcowników na przedpolu, bitwa rozstrzygnęła się ponoć w ciągu 20 minut. Zginęło tysiące Szwedów, a reszta uciekała w popłochu. Prawdopodobnie zginąłby też sam król Karol, bo koń jego już prawie padał ze zmęczenia, ale szwedzki szlachcic o nazwisku Wredny oddał mu swego konia. W miejscu tego zdarzenia Szwedzi postawili skromny pomnik na lewym brzegu Dźwiny.

W miejscu chwalebnego zwycięstwa polskiego hetmana stoi (tuż po lewej stronie szosy) okazały pomnik z granitu, fundowany przez państwo polskie. Są na nim herby Polski i państw sprzymierzonych, a napis głosi:

TU 27 WRZEŚNIA 1605 R. W JEDNEJ Z WIĘKSZYCH W HISTORII NOWOŻYTNEJ BITWIE POD KIRCHOLMEM (SALASPILS) WOJSKA KORONY POLSKIEJ I WIELKIEGO KSIĘSTWA LITEWSKIEGO Z UDZIAŁEM SIŁ KSIĘSTWA KURLANDII POD DOWÓDZTWEM HETMANA JANA KAROLA CHODKIEWICZA POKONAŁY PRZEWAŻAJĄCE SIŁY SZWEDZKIEGO KRÓLA KAROLA IX

Przy pomniku stoją członkowie Związku Szlachty Polskiej z Bydgoszczy: od lewej: Jarosław Antoni Janczewski h. Dołęga, Romuald Franciszek Kromplewski h. Korab i Andrzej Bogucki h. Awdaniec – Reprezentant Regionalny ZSzP w Bydgoszczy

Jak zawsze przy takich okazjach cała nasza kilkunastoosobowa grupa odśpiewała hymn rycerski Bogurodzica oraz pomodliła się o spokój poległych tu rycerzy, niezależnie do jakiej należeli nacji i po której walczyli stronie.

- - - - - - - - - - - - - - - - -

Kaplica w Tallinie. Wiedzieliśmy, że podobnie jak niemal w każdej stolicy kraju, chociażby ze względu na pracowników ambasad, jest kościół katolicki. W stolicy Estonii jest to katedra pw. św. Piotra i Pawła. Obiekt na Dolnym Starym Mieście, jakby w podwórzu, nieciekawy architektonicznie. Biskupem jest Francuz, a proboszczem Włoch, Polacy do pomocy. Otworzyła nam drzwi przywołana z pobliskiego mieszkania miejscowa Polka, działaczka Polonii. Od niej dowiedzieliśmy się, że w pobliżu jest jeszcze kaplica. Zaprowadziła nas tam w pobliski zaułek i telefonem przywołała obsługującego kaplicę zakonnika. Pracuje w niej, jak na autentycznej placówce misyjnej, Polak, Dominikanin pochodzący ze Szczecinka, o. Artur Modzelewski. Poprzednio pracował on na Łotwie, a gdy już dobrze poznał miejscowy język, skierowano go do Estonii, gdzie musiał jak najszybciej nauczyć się bardzo trudnego języka estońskiego (z grupy ugro – fińskich). Na misji jest już 15 lat i jako zakonnik jedyny w tym kraju. Spodziewa się jednak, że przyjedzie jeszcze kolejnych dwóch Dominikanów.

Kaplica jest niewielka, z zewnątrz nie różni się od innych średniowiecznych domostw, ale wewnątrz b. ciekawa, szczególnie podziwiałem pewnie kilkusetletnie malowane drewniane belki stropowe, dziwnym sposobem wbudowane nie w jednym poziomie, lecz tworzące strop wklęsły w części środkowej. Obiekt ten nie był przydzielony urzędowo na cele sakralne, ale został po prostu przez zakon zakupiony.

W Estonii, jak nam objaśnił ksiądz, są w zasadzie tylko 3 parafie katolickie: w Tallinie, Dorpacie (Tartu) i Valdze. Są jeszcze 2 lub 3 kościoły obsługiwane sporadycznie przez księży dojeżdżających. A jest ich w tym kraju zaledwie kilku.

Miło było poznać polskiego Dominikanina; szkoda, że nie było czasu by dłużej porozmawiać. My już musieliśmy odjeżdżać, a ksiądz szykował się do mszy św. i ludzie zaczęli się schodzić do kaplicy.

- - - - - - - - - - - - - -

Miejsca szczególne. Takich wymienię tylko kilka. W Tallinie pomnik Estonia, poświęcony zatonięciu w 1994 r. promu o tej nazwie. Przedstawia on linię nagle przerwanego życia 852 ludzi. Imiona wszystkich są tu wypisane.

Podobnie na wyspie Hiiumaa na przylądku Takhuna, gdzie w odległości kilku kilometrów od tego miejsca prom nagle zatonął, pociągając w odmęty spienionego morza tyle ofiar, jest pomnik w kształcie przechylonej stalowej konstrukcji z zawieszonym na niej dzwonem.

W miejscowości Padise ruiny olbrzymiego klasztoru Cystersów i kościoła. Jakże się to ma do obecnego teraz jednego misjonarza? We wszystkich tych miejscach śpiewaliśmy Bogurodzicę i odmówiliśmy modlitwę za zmarłych. Na przylądku uderzyliśmy też w dzwon. Byliśmy też na południowym cyplu wyspy Ozylii, w miejscu gdzie zostało utworzone Bractwo Inflanckie.

Tyle z wyjazdu zanotowałem.

Romuald Kromplewski h. Korab
Związek Szlachty Polskiej, Bydgoszcz

Joomla Templates and Joomla Extensions by ZooTemplate.Com