Tykociński zamek jak feniks wstaje z popiołów

Z Waldemarem Rekściem,
członkiem zarządu Gdańskiego Oddziału Towarzystwa Opieki nad Zabytkami
i Związku Szlachty Polskiej, rozmawia Piotr Czartoryski – Sziler

- 13 września w Tykocinie odbył się zjazd pańskiej Rodziny, zakończony wieczorem na będącym w odbudowie słynnym tykocińskim zamku. Jak pan ocenia sam zjazd jak i to, co do tej pory na zamku zrobiono?

- Dzięki portalowi naszego związku jak i portalowi nasza – klasa postępuje proces wzajemnego odszukiwania się członków naszej Rodziny herbu Leliwa, w rezultacie wojennych kataklizmów rozproszonych po całym świecie. Jest nas co najmniej kilkaset osób żyjących na wszystkich kontynentach, ale i znaczna część naszej Rodziny przetrwała na terenie dawnej Wileńszczyzny, odgrywając tam coraz większą role, jak znana pani Maria Rekść, mer obwodu wileńskiego. Według najpoważniejszych herbarzy (Uruski, Kojałowicz) stanowimy jedno z odgałęzień rodu Gedyminowiczów i założycielem naszej konkretnie Rodziny był jeden z synów Gedymina, wojewoda wileński Jan Monwid, sygnatariusz unii w Horodle w roku 1413.

Ostatnie badania uczonych litewskich, potwierdzone przez polskich specjalistów klasy prof. Stefana Kuczyńskiego, bez cienia wątpliwości wykazały, że Gedyminowicze są potomkami ostatniego anglosaskiego króla Anglii Harolda II, który zginął w bitwie pod Hastings w roku 1066 i jego synowie oraz córka zbiegli na teren ówczesnego wielkiego księstwa. Najstarszy syn Harolda II został księciem litewskim i założycielem rodu Gedyminowiczów. Według ,,Encyklopedii szlacheckiej” nasza Rodzina jeszcze w XVI wieku posługiwała się tytułem książęcym. Nasi przodkowie pełnili ważne urzędy państwowe, byli elektorami królów polskich, ale – przede wszystkim – walczyli i ginęli w kolejnych wojnach i powstaniach w obronie Ojczyzny.

Zjazd okazał się prawdziwą rewelacją, nie tylko z uwagi na wspaniały rodzinny klimat, ale i dzięki nieocenionemu księdzu Nagórskiemu, który jest dziś właścicielem unikatowego alumnatu – domu weteranów wojska polskiego z XVII wieku, gdzie Rzeczpospolita opiekowała się zasłużonymi rycerzami pod warunkiem ich szlacheckiego pochodzenia i katolickiej religii. Dziś alumnat jest kapitalnym bardzo tanim hotelem, w którym poddasze zaadoptowano na pokoje gościnne ze ślicznymi lukarnami od dziedzińca, zaś parter zajmuje znakomita i tania restauracja oraz przepiękne sale konferencyjne.

Wieczorem byliśmy gośćmi na słynnym tykocińskim zamku, wręcz po królewsku przyjęci przez wspaniałego właściciela zamku pana Jacka Nazarko.

Takich zjazdów jest w Polsce coraz więcej i są one ważnym elementem procesu powrotu do normalności i odbudowy naszej narodowej tożsamości.

To, co dokonał pan Nazarko wprost rzuca na kolana. Piękna główna budowla zamkowa jest już w większości odbudowana do stanu surowego, zadaszona i z oknami. W podziemiu jest wspaniała sklepiona sala, parter zajmuje wielka sala recepcyjna z pięknym kominkiem, na piętrze jest duża sala konferencyjna. Praktycznie jest już zakończona odbudowa całej pierzei murów obronnych z główną bramą i kończy się odbudowa baszty narożnej. Pozostałe skrzydła są już przygotowane do odbudowy i wgląd do nich pokazuje stopień destrukcji oryginalnej zabytkowej substancji. Gdyby nie inicjatywa pana Nazarko za kilkadziesiąt lat nic już by z zamku nie zostało. A przecież była to jedna z najważniejszych twierdz dawnej Rzeczypospolitej, która nie tylko chroniła główny szlak komunikacyjny Polski z Litwą, ale i osłaniała Rzeczpospolitą od niewiernego pruskiego lennika.




- Czy może pan coś powiedzieć o historii tej budowli?

- Tykocin był na pograniczu Mazowsza i Litwy i toczyły się o niego zajadłe walki. Pierwszy zamek w pobliskiej Złotoryi wzniósł Janusz I Mazowiecki. Potem ziemie te opanowali Litwini i w XV wieku Gosztołdowie zbudowali na wyspie miedzy odnogami Narwi zamek, który miał być ich główną siedzibą. W roku 1519 zamek zdobyli i przejęli Radziwiłłowie, ród zyskujący coraz większe znaczenie i dążący do opanowania całej Litwy kosztem podupadających historycznych rodów książęcych. W roku 1512 po bezpotomnej śmierci ostatniego Gosztołda zamek przeszedł w ręce Zygmunta Starego, który przekazał jego Zygmuntowi Augustowi, słynnego z mariażu z Barbarą Radziwiłłówną.

Zygmunt August zamierzał z Tykocina utworzyć centrum zarządzania całą Rzeczpospolitą i w tym celu rozbudował tykociński zamek przy pomocy holenderskich specjalistów.

Główną budowlę zamkową na planie nieregularnego prostokąta otaczał mur obronny z czterema bastejami na narożnikach, przystosowanymi już do użycia artylerii. Zygmunt August stworzył na zamku wspaniałą bibliotekę pod opieką wybitnego humanisty Łukasza Górnickiego. Pan Jacek Nazarko zamierza tą bibliotekę odtworzyć.

Od roku 1569 zamek stał się jednym z głównych arsenałów Rzeczypospolitej, gdzie m. in. gromadzono i odlewano działa oraz ręczną broń palną, spławione Narwią i Wisłą do Gdańska dla potrzeb oblegającego miasto Stefana Batorego.

W początku wieku XVII rozebrano archaiczne już mury obronne z bastejami, otaczając zamek ziemnymi umocnieniami, które tworzyły cztery pięcioboczne bastiony i łączące je kurtyny. W ten sposób zamek stał się największą bastionową twierdzą na ziemiach etnicznie polskich.

Podczas szwedzkiego Potopu po zdradzie Janusza i Bogusława Radziwiłłów zamek zajęły wojska szwedzkie. W roku 1657 zamek zaatakowali konfederaci pod wodzą nowego wielkiego hetmana litewskiego Pawła Sapiehy. Wpierw po niesłychanie zajadłej i krwawej walce zdobyli umocnione budowle alumnatu, klasztoru oraz nadnarewskiego spichlerza, by po wdarciu się na zamkowe wały skierować działa na sam zamek. W momencie, gdy konfederaci wdzierali się już na zamek, jego część wysadzono w powietrze.

Wszystko to jest wspaniale opisane przez Henryka Sienkiewicza w ,,Potopie” z jedną tylko nieścisłością. Otóż zdrajca Janusz Radziwiłł zmarł na zamku 31 grudnia 1655 roku, zaś zamek został zdobyty 27 stycznia 1657. Później twierdza przechodziła różne koleje losu. Podczas wojny północnej zmodernizowano umocnienia ziemne, a w roku 1705 na zamku spotkał się Piotr I z Augustem II Mocnym oraz popierający Sasa magnaci, których król uhonorował specjalnie wtedy ustanowionym Orderem Orła Białego.

Potem zamek tracił na znaczeniu, trawiły jego pożary i gdy w połowie XVIII wieku hetman wielki koronny Jan Klemens Branicki rozpoczął przebudowę Tykocina, świadomie się zresztą wzorując na Placu św. Piotra w Rzymie, do budowy użyto materiału z zamkowych murów. W czasie powstania listopadowego obok zamku na przeprawie przez Narew rozegrała się zajadła bitwa z wojskami carskimi, zakończona wycofaniem się pod osłoną nocy gwardii carskiej.

W XX wieku z zamku ocalały już tylko resztki murów skryte w ziemi i mocno zniekształcone ziemne umocnienia, zajęte na uprawy przez miejscowych rolników. Po wykopaliskach archeologicznych na zarysie zamku postawiono niewysoki murek, który miał pokazywać plan zamku i chronić ocalałe resztki – bezskutecznie, co dzisiaj widać gołym okiem.

I dopiero dzięki wręcz tytanicznym wysiłkom pana Jacka Nazarko Rzeczpospolita odzyskuje tak ważną w naszych dziejach budowlę.

- Część konserwatorów ma zastrzeżenia z uwagi na bardzo ubogą dokumentację, a w szczególności brak ikonografii. Co pan o tym sądzi?

- Pan Nazarko poświęcił wiele lat na wertowanie wszelkich możliwych archiwów i w Petersburgu znalazł plany zamku oraz dokładne, bardzo precyzyjne jego opisy. Pozwoliło to przy posłużeniu się architektonicznymi analogiami z tych terenów z czasów budowy zamku oraz rezultatami badań archeologicznych w miarę wiernie odtworzyć zarówno zewnętrzną architekturę budowli, jak i jej wnętrza, przy użyciu tam, gdzie to było możliwe, oryginalnych murów. Jest to więc stricte rekonstrukcja i tylko można dyskutować, w jakim procencie odpowiada oryginałowi. Ja sądzę, że co najmniej w 60 procentach zamek wygląda tak, jak wyglądał kiedyś. I chwała konserwatorowi wojewódzkiemu z Białegostoku, że nie czynił inwestorowi większych trudności.

Karykaturalny zamek Gargamela mamy za to w pobliskich Kiermuzach, szeroko reklamowanych jako rzekoma ,,ostoja szlacheckiej tradycji”, tymczasem ten zespół praktycznie nic ze szlachecką tradycją wspólnego nie ma. Za to zamek tykociński po odbudowie stanie się jak przed wiekami żywym ośrodkiem kulturalnym promieniującym nie tylko na całe Podlasie. Będzie tam muzeum i biblioteka, hotel z restauracją i salą konferencyjną oraz już są organizowane atrakcyjne widowiska historyczne. Potrzebna jest tylko i to pilnie pomoc rządu oraz lokalnych władz samorządowych, aby wykupić z rak prywatnych resztę terenów twierdzy dla odnowienia i odtworzenia bastionowych ziemnych wałów obronnych, w większości zachowanych. Trudno oczekiwać, że wszystko to zrobi sam pan Nazarko, któremu już dziś wszyscy winniśmy wielkie podziękowania.

- Jak pan postrzega Podlasie, uważane za teren mocno zacofany i zaniedbany?

- Przeżyłem prawdziwy szok, gdy zobaczyłem Tykocin, czyściejszy i lepiej zadbany niż Sopot. To urocze miasteczko jest miniaturą dawnej Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Polskie centrum miasta to duży Plac Czarnieckiego zamknięty na osi imponującym barokowym kościołem p. w. Trójcy Przenajświętszej, zdobionym malowidłami Szymona Czechowicza. W kościelnej kaplicy jest tragiczna płyta z nazwiskami mieszkańców Tykocina poległych i pomordowanych podczas wojny i w okresie powojennym. Podlasie było zawsze silnym ośrodkiem patriotycznym i z samego Podlasia po powstaniu styczniowym dziesiątki tysięcy szlachty zesłano na Sybir. Środek placu zdobi piękny pomnik Stefana Czarnieckiego, dzieło Francuza Piotra de Courday, który ufundował prawnuk Czarnieckiego Jan Klemens Branicki. Za dzielącą miasto rzeczką jest dzielnica żydowska ze słynną na cały świat XVI wieczną obronną synagogą zdobioną kapitalnymi freskami. Tykocińscy Żydzi żyli tutaj już od roku 1522 i – jak to świadczą ich nazwiska – byli to autentyczni polscy Żydzi, a nie tak zwani Litwacy, czyli Żydzi i Chazarzy wysiedleni z rdzennej Rosji w połowie XIX wieku i osiedleni na historycznie i etnicznie polskich ziemiach, gdzie w przeciągu ledwie kilkudziesięciu lat całkowicie zdominowali miasta i miasteczka, co stało się źródłem znanych konfliktów. Obok, w podziemiach dawnego Domu Modlitwy jest bardzo dobra i tania restauracja żydowska, a na parterze muzeum z odtworzonym gabinetem Zygmunta Glogera, wybitnego kolekcjonera, badacza i etnografa, dla którego Podlasie stanowiło część Północno Wschodnich Kresów dawnej Rzeczypospolitej. Są w Tykocinie dawne dzielnice: ruska, tatarska, holenderska i niemiecka. Niemcy byli ludwisarzami i puszkarzami na zamku, a Holendrzy regulowali bieg Narwi i wzmacniali zamkową wyspę. Tykocin był dużym i ruchliwym portem rzecznym i bogatym ośrodkiem handlowym. Gospodarstwa rolne wokół Tykocina, w tym wiele agroturystycznych, są wyjątkowo wprost zadbane. Może dlatego, że bardzo duży procent rolników to autentyczna zaściankowa szlachta rodem z Mazowsza, która osiedlała się tutaj już od średniowiecza.

Podlasie jest pod względem turystycznym prawdziwym skarbem, ciągle jeszcze niedostatecznie odkrytym i reklamowanym. Są tutaj aż trzy unikatowe parki narodowe i takie skarby architektury światowej klasy jak słynna cerkiew obronna w Supraślu, łącząca w sobie architekturę gotycką z bizantyńską. Cały zespół monastyru w Supraślu jest wspaniale odnawiany, jest już w nim muzeum ikon na najwyższym światowym poziomie, zaś w odbudowanej omal od fundamentów cerkwi mnisi z Serbii zrekonstruują freski, z których tylko część ocalił mądry polski konserwator po wojnie. Tylko dla pochodzącego z Wileńszczyzny, a więc wychowanego w duchu tolerancji religijnej, przykrym dysonansem były słowa przewodnika - młodego prawosławnego zakonnika, który nie ukrywał wrogości wobec unitów i kościoła grecko – katolickiego. Nie jestem przekonany, czy decyzja rządu Cimoszewicza o oddaniu całego tego zespołu cerkwi prawosławnej była słuszna. Dziś coraz więcej Rusinów wysiedlonych z Bieszczad wraca do kościoła grecko – katolickiego, a największy rozwój Supraśla nastąpił, gdy był on w ręku Bazylianów. Nie wolno też zapomnieć o męczeństwie unitów, wręcz bestialsko prześladowanych przez władze carskie.

Tak czy inaczej Podlasie jest prawdziwą turystyczną perłą, ciągle jeszcze bardzo tanią i warto tam spędzić wczasy.

Dziękujemy panu za rozmowę.

Skrócona wersja wywiadu ukazała się w "Naszym Dzienniku"
z 20-21 września 2008, Nr 221 (3238).
Joomla Templates and Joomla Extensions by ZooTemplate.Com